Następne 2 dni na spokojnie zwiedzaliśmy sobie Miami, ciesząc się ciepełkiem i brakiem pośpiechu. Czy poleciłabym Miami na dłuższe wakacje? Raczej nie. Na pewno warto zobaczyć, jak wszystko. Ilość wypasionych samochodów na metr kwadratowy jest niesamowita więc jeśli ktoś lubi takie rzeczy to na pewno będzie miał radochę. Niestety hobby narodowe to chyba jeżdżenie otwartymi oknami i puszczanie rapsów na maksymalną głośność – ewidentnie nie wiedzą jak zamknąć okna i nie słyszeli o słuchawkach (niektórzy chodzą na piechotę z głośnikiem 🤷♀️).
Miami beach polecamy, fajna wielka plaża, na pewno mielibyśmy z niej więcej radości gdyby nie twist, że Leon teraz nie chce stać na piasku 🤦♀️😂. Piasek to lawa i koniec kropka (nawet ten chłodny w cieniu).





Mamy też pierwszą niepolecajkę. Byliśmy strasznie nakręcenie na kubańską dzielnicę little havana i na polecane restauracje tam. Oj zawiedliśmy się na tym jedzonku. Nie polecamy restauracji Mofongos. Zdecydowałam się na specjalność lokalu która okazała się pociętymi paskami z paluszków krabowych na masie z platanów za 25 dolarów. Nope.




Udało się nam dostrzec manata i delifna, czekałam na to od początku pobytu w miami. Pokorzystaliśmy trochę z hotelowego basenu i zbieramy się dalej w kierunku Key West!

