To już nasz ostatni punkt programu. Chodzimy po zatłoczonych ulicach pełnych restauracji z szalonymi dekoracjami na frontach. Odwiedzamy Zamek otoczony przepięknym parkiem i o dziwo placem zabaw. Znajdujemy jedzonka, których chcieliśmy spróbować a wcześniej nie było okazji a ostatniego dnia przed wylotem ku uciesze dzieci odwiedzamy tutejsze zoo. I to już tyle, pora do domu. Nawet się cieszmy, przeczołgał nas trochę ten wyjazd, było bardzo intensywnie. Przeszliśmy na nogach ponad 200 km (w 90% obciążeniem na plecach i/lub pchając wózek/walizkę). Zobaczyliśmy 7 miast, milion świątyń, dokarmiliśmy populacje filipińskich ryb i japońskich jelonków. Kilka razy zwątpiliśmy w nasze decyzje życiowe, które doprowadziły do tej podróży. Kilkaset razy zachwyciliśmy się pięknem świata. Zjedliśmy kilka kilo surowej ryby a Matylda wciągnęła kilometr udonu. Przekupiliśmy dzieci kilkunastoma paczkami czekoladowych pałeczek. Zachwyciłam się toaletami japońskimi i rozczarowałam brakiem koszy na śmieci w miastach. Bardzo pozytywnie zaskoczyli nas ludzie w Korei za to rozczarowali w Japonii. I to by było na tyle. Ostatni darmowy lot Matyldy zakończył nasz wyjazd. Dziękuję wszystkim, którzy czytali o naszych przygodach ❤️













