NY – American Museum of Natural History, Central Park i Top of The Rock

Po wczorajszym ciężkim dniu (podróż z Miami do NY z Leonem w złym humorze) dzisiaj mieliśmy wspaniały. Od dawna mieliśmy kupione na dzisiaj bilety do American Museum of Natural History więc to był nasz poranny pewniak. Dodatkowo los sprawił mi spóźniony urodzinowy prezent i zasypał Manhattan śniegiem ❤️. Ponieważ była idealna zimowa pogoda -3 i słoneczko zdecydowaliśmy, że to jest dzień żeby zwiedzić porządnie Central Park i zobaczyć panoramę miasta z większej wysokości. Ale po kolei.

Mieszkamy znowu w fajnej lokalizacji w okolicy Empire State Building. Na szczęście ceny po noworocznym szaleństwie już spadły i płacimy połowę tego co w pierwszej części wyjazdu. Taki mamy widoczek z okna (Hyatt Place – bardzo ok warunki)

Śniadanie zjadamy w hotelu, nic specjalnego ale brzuszki pełne więc możemy ruszać do Muzeum. To mój pewniak, który wiem, że spodoba się Leonowi. I tym razem się nie mylę. Niestety Leon jest tak podekscytowany, że zwiedzanie dla nas jest mocno utrudnione bo jak szalony biega od jednego eksponatu do następnego. Ogólnie muzeum super, bardzo polecamy szczególnie dla dzieci. Dla nas najfajniejsza pierwsza sala „Akeley Hall of African Mammals” no i oczywiście dinozaury :). Nie udaje nam się wszystkiego obejrzeć bo niestety po długiej ekscytacji kiedy opadają emocje Leon staje się krzyczącym eksponatem i musimy uciekać go uśpić. 🤷‍♀️

Na szczęście Muzeum Historii Naturalnej znajduje się tuż przy Central Parku, zgarniamy jeszcze po hot dogu z food trucku i ruszamy. Central Park zasypany śniegiem to spełnienie moich marzeń. Myślę, że spokojnie można by tu dzisiaj zrobić spis dzieci mieszkających na Manhattanie bo wszyscy ruszyli z sankami i łyżwami i dobrymi humorami na zimowe szaleństwa. Tyle dobrej energii w jednym miejscu. Cieszyliśmy się razem z tymi wszystkimi dziećmi i rodzicami z tego idealnego zimowego dnia.

Tutaj nasza trasa z punktami moim zdaniem wartymi wizyty. Nie ukrywam, że udało nam się wszystko zobaczyć tylko dzięki temu, że Leon spał przez przynajmniej połowę zwiedzania a Ci co mieli okazję ze mną spacerować, wiedzą, że poruszam się czymś co można by określić truchtochodem – Przemek nie jest fanem 😂. Ale serio Central Park jest ogromny można tu spędzić duuużo czasu.

Na obiad udaliśmy się do Judge Roy Bean – miało dobre oceny i było na naszej trasie do Rockeffeler Center. Ja z Leonem wszamałam burgera, Przemek zdecydował się na steka, dajemy polecajkę :).

Nadszedł czas na ostatni punkt dnia, panoramę Nowego Yorku. Ogólnie na Manhatanie mamy do wyboru z 10 punktów obserwacyjnych. Każdy oferuje troszkę inne doświadczenie i inną perspektywę. Niestety każdy kosztuje też 40 dolarów od osoby dlatego wybraliśmy jeden. Dla mnie ten widok wydawał się najfajnieszy ale wiadomo kwestia gustu. Wybraliśmy godzinę 16.10 żeby załapać się na zachód słońca. W minutę wjeżdżamy na 67 piętro potem jeszcze 2 po schodach i mamy to ❤️

To był naprawdę cudowny dzień!

Dodaj komentarz