Byłam bardzo podekscytowana naszą wycieczką do kolorowego miasteczka. Key West jest najbliżej położonym Kuby punktem kontynentalnych Stanów. Klimat panuje tu też już bardziej tropikalny. Jako bazę wypadową na 3 dni wybraliśmy Key Largo, miejscowość położoną mniej więcej w połowie drogi między Miami a Key West. Gdy obudziliśmy się rano było piękne słoneczko i cieplutko. Do głowy nie przyszło mi sprawdzić jaka będzie pogoda na cyplu. Mój błąd 🙈. Gdy dojeżdżaliśmy do celu wiało tak, że plamy wyginały się jak szalone a deszcz zacinał na tyle, że otworzenie drzwi było równoznaczne z przemoczoną koszulką. Możecie sobie tylko wyobrazić moją minę gdy Przemek spoglądał na mnie w lusterku 😂. Na szczęęęście, jak to tropikalny klimat ma do siebie, następują szybkie zmiany pogody. Zanim udało się nam dorwać miejsce parkingowe już tylko trochę padało a gdy wysiedliśmy spadały już tylko pojedyncze krople.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od domu Ernesta Hemingway’a. Hemingway mieszkał tu przez ponad 10 lat, napisał tu 8 powieści a jego dodatkowym dziedzictwem jest ponad 40 kotów – potomków ukochanych kotów Hemingway’a. Jak dla mnie dom jest magiczny, przesiąknięty historią i po prostu piękny. Ogród z tropikalną roślinnością robi jeszcze większe wrażenie. Leon zaprzyjaźnił się z wszystkimi kotami, więc też mu się podobało 😂. Polecamy! Bonus zaraz obok jest latarnia, która podobno pomagała wrócić do domu Hemingway’owi po wieczornych rozrywkach. Dobra miejscówa 👌






Po obejrzeniu domu Hemigway’a zwiedziliśmy miasto po prostu plącząc się uliczkami. Mieliśmy zaznaczonych kilka must see ale poza tym cieszyliśmy się tą przepiękną kolonialną architekturą i wynajdywaliśmy co urokliwsze domki. No i co ładniejsze koguty bo to miejsce jest opanowane przez drób. Leon nazywa je „tututami” i jest największym fanem ;).








Jeśli chodzi o jedzenie to miałam wybrane 3 rzeczy. Po pierwsze kanapki z homarem w DJ’s Clam Shack, coś pysznego chociaż przyznam, że cena 24 dollary za kanapkę trochę powala.


Druga, rzecz na mojej liście to właściwie i druga i trzecia rzecz bo mowa o słynnym Key Liem Pie! Coś takiego jak nasza tarta cytrynowa – jeden z moich ulubionych deserów. Miałam wybrane 2 lokale jeden polecany na wszystkich blogach z mega fotogenicznym ciastem i drugie z lokalnych opinii z małej piekarni. Zgadnijcie, które wygrało i było o połowę tańsze. Tak zgadliście mała piekarnia nieporównywalnie lepsza. Bardzo polecam „Key Lime Pie Bakery”.

Drugie miejsce polecę ale bardziej ze względu na wygląd i klimat. Mowa o Blue Heaven. Oprócz jedzenia znajdziecie tu koguty i koty i nawet koguci cmentarz i konika z karuzeli. Na pewno warto zobaczyć 🙂



Przemek nie jest ani fanem Homara ani Key Lime Pie 🤯🤯🤯, więc na jego obiad wpadliśmy do bowlowego miejsca, też dobre 🙂

Niestety słońce już zachodzi i pora zbierać się do Key Largo. Cudowne miejsce, jeśli będziecie mieli szansę zaglądajcie tam!


