Jeśli mnie znacie to doskonale wiecie, że jestem mocno zakręcona na punkcie gwiazdki. To był jeden z powodów dla których wybraliśmy Nowy York tuż po świętach-żeby zobaczyć jeszcze trochę tej magi. Niestety śnieg nie dopisuje ale poza tym wszystko zgodnie z filmowymi klasykami świątecznymi 🎄🎄🎄
Dzień zaczynamy znowu od bajgli tym razem prosto z ulicznej budki. Leonowi udaje się nam upolować owsiankę, wszystko zjadamy ze smakiem tuż pod Grand Central Station naszym pierwszym punktem dnia.


Z pełnymi brzuchami ruszamy do środka Grand Central Station. Hey Upper East Siders! To miejsce znamy z tylu filmów i seriali, że wchodzimy jak do siebie 😅. Dworzec robi duże wrażenie, szczególnie jeśli porównamy sobie z naszym szlachetnym dworcem centralnym🙈.


Następnie ruszamy do The New York Public library, niestety nasze plany co do zwiedzania szybko biorą w łeb, gdyż Leon ma „nieco” nie wspópracujący humor i wszędzie gdzie trzeba zachować ciszę znajduje w sobie dźwięki i głośność o których istnieniu nie wiedzieliśmy, więc chcąc nie chcąc musimy opuścić bibliotekę. Pan przy wyjściu karcąco kiwa Leonowi palcem ale nie robi to na nim wrażenia. 😉
Następuje szybka zmiana planów i ruszamy w stronę Central Parku żeby ujarzmić Belziego czyli go uśpić. Na pocieszenie spacerujemy sobie znaną 5gh avenue z masą sklepów w których najtańszy przedmiot jest droższy niż moja nerka 👌👌👌.






W Central Parku gdy udaje się nam uśpić naszego małego podróżnika robimy sobie odpoczynek. Nie zwiedzamy za bardzo bo wiemy, że tu jeszcze wrócimy (mam w końcu rozpisane zgodnie z planem po powrocie z Miami). Po drzemce ruszamy na pyszny tajski obiadek do dzielnicy Hell’s Kitchen (knajpka Three Roosters – bardzo polecamy). Najedzeni i wyspani zbieramy się na głowną atrakcję dnia dzisiejszego- Rockefeller Center Christmas Tree.





Po drodze zachaczymy jeszcze o Times Square (zgadliście, dużo ekranów, dużo ludzi, dużo hałasu – szybko uciekamy).


Iiiiii jest! Kolejne marzenie spełnione!






Po drodze do hotelu wpadamy jeszcze na szybkie naleśniki i do Bryant Parku- gdzie jest lodowisko i market świąteczny. W hotelu padamy na twarz. To nie był łatwy dzień z Leonem ale jestem z nas dumna ile mimo wszystko zobaczyliśmy i że udało się mieć dobry dzień ❤️.
