Dzisiaj zrobiliśmy sobie jednodniową wycieczkę na La Digue, trzecią pod względem zamieszkania wyspę Seszeli (2000 mieszkańców). Planowaliśmy być tylko pół dnia, ponieważ dotychczas nie udało się nam uśpić Leona na drzemkę na dworze więc zakładaliśmy, że musimy wrócić do apartamentu, ale jakimś cudem Leon zasnął na foteliku rowerowym 😂. Coś niesamowitego. Dlatego skorzystaliśmy z okazji i przesunęliśmy powrót na popołudnie i korzystaliśmy dłużej z uroków La Digue.
Na La Digue wszyscy poruszają się rowerami i specjalnie na tę okazję przywieźliśmy Leonowi kask z domu 😂. Cudownie było pojeździć sobie po tej wysepce, trochę żałujemy, że nie zaplanowaliśmy wyjazdu z noclegiem tam, ale miał to być wypoczynkowy wyjazd bez pakowania walizek co 2 dni (tylko co 4 😅). Ale gdyby ktoś się tu wybierał to bardzo polecamy nocleg również tam.
Gdy tam dopłynęliśmy (tylko 15 min łódką z Praslin) to miałam wrażenie, że pandemia nie istnieje, całe miejsce było tak pozytywne i radosne, jazda przez pachnące wanilią plantacje, reggae bar na plaży z pysznymi drinkami i koktajlami owocowymi i pyszna otwarta restauracja z przemiłą obsługą która zorganizowała nam miejsce do spania dla Leona.
Główną atrakcją wyspy jest L’union Estate, park z plantacją wanilii, olbrzymimi żółwiami i oczywiście jedną z najpiękniejszych plaż świata „Anse Source d’Argent” . Spędziliśmy tam większość naszego czasu.
To był rajski dzień ❤️



























