Eduardo Avoroa Reserva Nacional

Dzień zaczął się bardzo wcześnie i bardzo zimno bo od zimnego prysznica, nie pomogło to mojemu już zakatarzonemu nosowi ;(. Szybko zjedliśmy bułki z jajkami na twardo, które przezornie przygotowaliśmy sobie wieczór wcześniej a chwilę później zgarnął nas kierowca i ruszyliśmy ku granicy z Boliwią.

Poniżej odprawa celna na granicy z Boliwią 😉

Niestety tutaj nie jest już tak łatwo, bo prawie nikt nie mówi po angielsku. Na szczęście jakąś niezrozumiałą dla mnie mocą, Przemek zaczął rozumieć ten język i wykorzystując rozmówki jesteśmy w stanie się dogadać.

Poruszamy się terenową Toyotą, która dzielnie pokonuje wszelkie przeszkody jakie natura przygotowała dla podróżników. Przed nami zorganizowana 3-dniowa wyprawa, rezerwatu nie da się zwiedzać na własną rękę więc z szeroko uśmiechniętym kierowcą Jonym oraz trójką Brazylijczyków ruszamy ku przygodzie.

Rezerwat Eduardo Avoroa jest absolutnie niesamowity i za każdym zakrętem zaskakuje innym skarbem. Najpierw zobaczyliśmy Laguna Blanca – pocztówkowe jezioro otoczone solnymi kawałkami – coś pięknego.

Następnie była trująca Laguna Verde – posiadająca w swoim składzie arszenik – oraz jezioro z gorącymi źródłami. Przemek ochoczo wykąpał się w jednym z nich :), ja zrezygnowałam z tej przyjemności bo mimo kuszącej temperatury 38 stopni w wodzie, wcześniej trzeba było przebiec kilkadziesiąt metrów po chłodzie.

Niespodziewanym punktem programu były siarkowe gejzery buchające parą i bulgocące przerażającą szarą mazią. Zapach również nie zachęcał do dłuższego pobytu.

Na koniec pozostawione było najlepsze – Laguna Colorada, na raz spełniły się moje 3 marzenia zobaczyłam flamingi, lamy i coś co nie wiedziałam, że jest na mojej liście ale ewidentnie musiało być, skoro wywołało taki zachwyt – czerwone jezioro.

Oczywiście nie obyło się bez przygód – po drodze złapaliśmy gumę, na szczęście bohater dnia Przemek nas uratował (z „lekką” pomocą 2 kierowców). Całe szczęście bo ilość czarnych scenariuszy w mojej głowie, co może się z nami stać na tym pustkowiu zaskoczyła nawet mnie.

Niestety post opublikowany zostanie z opóźnieniem bo teraz zamarzamy w chatce bez grzejników, gniazdek, ciepłej wody o wifi nawet nie myślimy, liczy się aby przeżyć!

Ps. Publikuję więc przeżyliśmy i było bosko, niebawem następne wpisy!

Jedna odpowiedź na “Eduardo Avoroa Reserva Nacional

Dodaj komentarz