Uff po długich przygotowaniach i bardzo wymagającym pakowaniu udało się, dopieliśmy plecaki z absolutnie najmniejszą ilością rzeczy z jaką kiedykolwiek podróżowaliśmy. Co nie oznacza, że są one małe lub lekkie gdy zarzuciłam mój na plecy trochę mnie przeciążył tak, że musiałam skorzystać z pomocy ściany ale szybko wzięłam się w garść bo przypomniałam sobie, że jestem crossfiterem i to dla mnie pikuś. Po przypięciu plecaków z przodu wyglądamy jak 2 wielbłądy ale czujemy się jak prawdziwi podróżnicy. Ruszamy! Najpierw do Paryża a potem szybkie 14 godzin w samolocie i jesteśmy na miejscu.






Naszym ulubionym sposobem zwiedzania miast są free walking tours, po pierwsze możemy dowiedzieć się dużo poza przewodnikowych ciekawostek o mieście a po drugie jest okazja aby poznać innych młodych podróżników, w Santiago poznajemy holenderską parę surferów, którzy mają zamiar wypożyczyć camper i przez 3 miesiące zwiedzać wybrzeże Chile oraz włosko czeską parę studenów kończących miesięczną podróż. Wymieniamy się doświadczeniami i planami pijąc najsłodszy drink świata, słodkie wino z sokiem malinowym i lodami ananasowymi mniam.











Teraz troszkę o tym co jest jedną z ważniejszych części naszych podróży, czyli jedzenie ^^. Już w Polsce posprawdzaliśmy wszystko żeby wiedzieć co zjeść, gdzie i za ile. Dla Przemka najbardziej wyczekiwanym punktem programu w Santiago był stek ;). I doczekał się! Ale po następnych posiłkach okazało się, że nie było to co wcale najlepsze co Chile ma do zaoferowania, najlepsze ma ryby i owoce morza we wszystkich formach: sławne ceviche, pyszne świeże ryby, makarony z owocami morza, bosko! Z innych typowych dań spróbowaliśmy chacarero, olbrzymiego hamburgera z cienko pokrojoną wołowiną, kapustą kiszoną i słoikiem majonezu, oraz hot doga giganta z drugim słoikiem majonezu – smaczne ale zupełnie już nas nie dziwią ludzie kulki odbijający się po Santiago ;).




To co mnie dodatkowo urzekło w Chile to ich podejście do bezdomnych psów, wszędzie w mieście porozstawiane są jedzenie i woda, w parkach wybudowane budy a gdy robi się chłodniej ktoś ubiera psy w kubraczki. Za skrzywdzenie bezdemnego psa jest kara więzienia, brawo Chile!



A teraz siedzimy na lotnisku i czekamy na nasz lot na północ do Calama!